0
pajuś 27 listopada 2014 01:39
Porto / Aveiro / Fatima / Coimbra w pierwszym tygodniu listopada

Image

Podróż rozpoczęła się na lotnisku Berlin Schönefeld (uprzedzając fakty oraz patrząc kolejny raz na lotnisko okiem rodzica - stary Schönefeld ma się do portu lotniczego w Porto jak mocno przechodzony Fiacik 126 p do nowej 500-setki Grande, by trzymać się jednej firmy – przaśny, mało miejsca, ciemno, trudno znaleźć kawałek miejsca, żeby spocząć (!). Natomiast port lotniczy w Porto, pomijając fakt darmowych stanowisk z internetem, wody do picia dla podróżnych (udostępnionej nieodpłatnie po przejściu kontroli paszportowej), dysponuje między innymi kilkoma placami zabaw, pokojem z mikrofalówką i podgrzewaczem do butelek, „przewijakiem” oraz wygodną kanapą do karmienia malucha. Niby normalne, ale...
Parkowanie przy Schönefeldzie – korzystamy z usług hotelu Albergo (Waßmannsdorfer Chaussee 2), koszt tygodniowego przechowania samochodu z transferem (tam i z powrotem) wliczonym w cenę to 25 €. Dystans do terminalu można pokonać na piechotę, 10 minut spokojnym marszem. Przy tej samej ulicy, kilkadziesiąt metrów bliżej lotniska, jest też sprawdzony przez nas Parkking-Berlin. Cena tygodniowego postoju 23,90 € (tym razem był pełny, w dużej mierze za sprawą samochodów z polskimi rejestracjami).

Lot

Połączenie obsługiwane przez Ryanair, wylot w niedzielę o godzinie 20.10, samolot zajęty niemal do ostatniego miejsca. Mało osób z dziećmi, sporo Portugalczyków, pracujących w Niemczech (to obserwacja z kategorii: domysły). Lot trwa około 3 godzin 20 minut. Lądowanie o 23.30 (czasu berlińskiego, w Porto odejmujemy godzinę). Dojazd do centrum miasta z terminalu przylotów metrem/kolejką, fioletową linią E trwa około 25 minut. Bilety do kupienia w automatach na lotnisku. Normalny bilet godzinny w określonej strefie (w niektórych strefach jest to więcej niż godzina, patrz poniżej) to koszt od 1,20 € (+ jednorazowo 0,50 € za sam bilet, który można doładowywać; biletu na jeden przejazd nie można później doładować jako bilet 24-godzinny, należy kupić nowy bilet). Bilet z lotniska do centrum obejmuje strefę Z4. Koszt podróży - 1,85 € za osobę.

Image


Image

Lot powrotny w niedzielę o godzinie 15.30 czasu miejscowego (tym razem, na szczęście, nie siedzimy w ostatnim rzędzie, który w Boeingu 737-800, mam wrażenie, jest wyjątkowo skąpy w zakresie przestrzeni na nogi), czas trwania 3 godziny i 10 minut. Przyjemny. Zwłaszcza, że najmłodszy pasażer nawet nie pisnął przez całe 3 godziny. Ogromna w tym zasługa urządzeń elektronicznych...

Dojazd do centrum, mieszkanie

Dla nas przystankiem końcowym była stacja Trindade (główna stacja przesiadkowa, którą przecinają wszystkie linie metra, bardzo korzystny punkt wypadowy do zwiedzania miasta) oraz hostel LookAtMe http://www.lookatme-flatsinporto.com/ (subiektywnie rzecz biorąc fenomenalne, klimatyczne i bardzo wygodne miejsce z doskonale wyposażoną kuchnią [w tym zmywarką, mikrofalówką, ekspresem przelewowym, kawą, herbatą, cukrem etc.], prysznicem, toaletą i... klimatyzacją – tak klimatyzacją, która była przydatna szczególnie podczas porannych chłodów oraz podsuszania mokrych butów – mieszkania w Portugalii rzadko wyposażone są bowiem w centralne ogrzewanie) przy Rua Alferes Malheiro 135, około 2 minut na piechotę od stacji Trindade.
Cena studia (wersja: Browndoor) to 140 € za trzy noclegi. Tiago, gospodarz hostelu, serdeczny i miły człowiek, czekał na nas na miejscu, wyposażył nas w podstawowe informacje dotyczące zwiedzania, konsumpcji i organizacji życia w mieście, wzmacniając siłę przekazu zdjęciami w formie prezentacji na tablecie.

Zwiedzanie - ogólnie

Nasz trzydniowy pobyt w Porto był zabawą w smakowanie miasta przeplatane gierką z deszczem i wyczekiwaniem na okienka bez ulewy. Prognozy historyczne nie pozostawiały złudzeń. Początek listopada bywa mokry i tak było też w tym roku (ostatni tydzień października był jeszcze bardzo ciepły i bezdeszczowy). Dobra organizacja transportu oraz zwarta „konstrukcja” miasta pozwalają jednak, nawet przy bardzo niekorzystnej aurze, swobodnie przemieszczać się w obrębie aglomeracji. Temperatury były przyzwoite, między 13 a 17 stopni w trakcie dnia (przy czym portugalską trzynastkę odbiera się zupełnie inaczej, przyjemniej, niż tę, polską, nie czuć nieprzyjemnego chłodu).
Program zwiedzania był dopasowany (i modyfikowany) pod kątem warunków atmosferycznych oraz uczestników, zwłaszcza tego najmłodszego. (W tym miejscu dygresja dotycząca, jakżeby inaczej, dzieci: rzuca się w oczy ich brak, wózek na ulicy w Porto jest rzadkością, nie widać kobiet w ciąży, dzieci w wieku przedszkolnym, powszechny jest brak fotelików dla maluchów w barach, natomiast Portugalczycy, w stosunku do naszego syna byli przesympatyczni, w metrze, sklepie, barach i restauracjach zawsze wzbudzał żywe zainteresowanie i sympatię, zwłaszcza osób starszych; wiedziony ciekawością sprawdziłem: zgodnie z danymi z 2010 roku Portugalia jest na 154 miejscu pod względem przyrostu naturalnego ze wskaźnikiem dodatnim 0,24, Polska natomiast dopiero na 169 z wynikiem ujemnym -0,05 – więc może po prostu w Porto akurat był dzień bez wózka albo jakieś wyprzedaże w centrach handlowych, w sklepach dla niemowlaków :-).

Zwiedzanie - dzień pierwszy

Dzień krytyczny pod względem opadów, spacer przypominający czkawkę (każde czknięcie to nowa fala wody) od placu Trindade do Mercado do Bolhao (hala targowa, ogólnie miejsce posępne w tym dniu wyjątkowo posępne) – potężne czknięcie,

Image

Capela das Almas,

Image

dworzec Sao Bento – podwójne czknięcie z mocnym zapowietrzeniem, następnie próba odbudowy morale oraz sił fizycznych na ulicy Bom Jardin (polecanej przez naszego gospodarza jako miejsce gastronomicznych uciech - u nas skończyło się na dorszu ziemniakami w formie chipsów za 4,50 € oraz filecie z ryby (gatunek nieznany) z ryżem za 3,30 € oraz chłodnym (sic!) Sagresem w podrzędnym ale sympatycznym barku, pełnym, na oko przynajmniej, miejscowej klienteli. Powrót do „domu” w celu wyrównania temperatury oraz osuszenia się i zaopatrzenia najmłodszego członka tej mokrej imprezy. Po południu spacer w dół miasta, przez Avenida dos Aliados, wzgórze Penaventosa

Image


Image

z katedrą Se do dzielnicy Vila Nova de Gaia (niesamowity widok i atmosfera po zmroku, w zapadającej mgle i rozlewającej się na miasto wilgoci). No i TEN most...

Image


Image


Image


Image

Zwiedzanie - dzień drugi

Aura kusi z rana (jak się później okaże dosyć podstępnie i perfidnie) promieniami słońca i bardzo przyjazną temperaturą, tym razem wyruszamy na prawo od osi, jaką wyznacza Avenida dos Aliados. Na trasie są: księgarnia Lello & Irmão (stała się wzorcem dla biblioteki Hogwartu, ciekawostką jest fakt, że fotografować jej wnętrza można tylko między 9 a 10 rano – taka przynajmniej informacja wita odwiedzających i potencjalnych miłośników pięknych fotografii, a wnętrze jest faktycznie powalające), kościoły Igreja dos Carmelitas i Igreja do Carmo, budynek giełdy Palacio da Bolsa i, u stóp miasta, malownicza, nadrzeczna dzielnica Ribeira.

Image


Image


Image

Na lewo, przy zbiegu ulicy Rua Nova da Alfendega i Rua de Sao Francisco znajduje się początkowy przystanek tramwaju linii 1, który za 2,50 € od osoby, w zawrotnym tempie i w romantycznej scenerii, dowiezie nas, wzdłuż rzeki Douro, do jej ujścia do Atlantyku (w naszym przypadku właśnie w tym miejscy pogoda przestała udawać i pokazał swoje parszywe oblicze, po kilkudziesięciominutowym czekaniu na koniec ulewy, który faktycznie nastąpił, opad miał swoją kontynuację, przerywając spacer nadmorską promenadą Avenida do Brasil).

Image

Mało romantycznie, autobusem linii 500, wróciliśmy do Placa de Liberdade w centrum przy Avenida dos Aliados. Wieczorem doświadczyliśmy dosyć powierzchownie uroków dzielnicy Vila Nova de Gaia. W celach degustacyjnych posłużyła butelka porto firmy Calem, zakupiona w supermarkecie za 4,99 € i skonsumowana na wygodnej kanapie przy Rua Alferes Malheiro 135.

Zwiedzanie – dzień trzeci

Zwiedzanie ograniczyło się do śniadania pod wiadomym adresem i krótkiego spaceru. Potem podróż na lotnisko oraz odbiór samochodu w wypożyczalni Drive on Holidays (wypożyczalnie mieszczą się blisko portu lotniczego, nasza znajdowała się za tzw. winklem, na prawo od terminalu, przy Rua 25 de Abril 14A i oczekiwanie w hali przylotów na busa w celu dojazdu do wypożyczalni było całkowicie zbędne, wystarczyłby spacer, dosłownie 5 minutowy).

Jadąc z centrum linią E, można wysiąść na przedostatnim (przed lotniskiem) przystanku (Botica), by dostać się do większości biur firm oferujących samochody. Nasz został zarezerwowany wcześniej przez Auto Europe. Nowiutki Peugeot 208 (11 tys. km przebiegu) - koszt 56 € za 4 dni (bak pełny/pełny, pełne ubezpieczenie, bez udziału własnego), fotelik dla dziecka - 4 € za dzień oraz urządzenie do elektronicznego rozliczania opłat drogowych Via Verde - koszt wypożyczenia 8,40 €. System poboru opłat za korzystanie z autostrad w Portugalii obejmuje bramki oraz elektroniczny pobór opłat (system Via Verde pracuje w obu wariantach, w przypadku standardowych bramek, użytkownicy systemu korzystają ze specjalnego pasa oznaczonego symbolem Via Verde, gdzie skanowana jest tablica rejestracyjna samochodu bez konieczności zatrzymywania się przy bramce – ogromna wygoda).
Możliwe jest oczywiście unikanie korzystania z dróg objętych opłatami (np. alternatywą dla autostrady A1 z Porto do Aveiro jest droga 109) , jest to jednak czynność bardzo męcząca i zabierająca sporo czasu. Poza tym portugalskie autostrady są puste, Portugalczycy, podobnie jak Polacy kombinują i spory ruch generowany jest przez to na drogach lokalnych, dużo tam tirów, samochodów ciężarowych, omijających płatne odcinki oraz wszelkiej maści rond i świateł bardzo spowalniających jazdę. W naszym przypadku pokonanie 650 km autostradami i drogami lokalnymi na trasie Porto – Aveiro – Fatima – Aveiro – Coimbra – Aveiro – Porto kosztowało nas jedynie 10,30 € w postaci opłat autostradowych.
W przypadku pokusy skorzystania z drogi bezpłatnej nie ma problemu z ponownym wjazdem na autostradę. Wjazdów/zjazdów jest sporo i są one dobrze oznakowane. W przeciwieństwie do oznaczeń dróg lokalnych. Często jest ono dramatycznie słabe.
Litr benzyny bezołowiowej 95 (listopad 2014) oscyluje w granicach między 1,399 € (stacja paliw przy markecie Jumbo w Aveiro) a ponad 1,50 € za litr (BP w Porto).

Konsumpcja

Kwestia konsumpcji (ze względu na ogromną ruchliwość i absolutną nietolerancję na gastronomiczne pitstopy ze strony naszego dziecka) ograniczyła się raczej do lokali barowych, których w Porto jest bez liku. Niedaleko naszego hostelu, przy ulicy Rua Dr. Ricardo Jorge 57/56, znajduje się Confeitaria Ricardo Jorge, gdzie spożywaliśmy śniadania (bardzo miła obsługa, kawa w wersji galao (espresso + ciepłe mleko w proporcjach 1/5 do 4/5) w cenie 0,90 €, świeża, chrupiąca bagietka z szynką i serem na ciepło 1,80 €, bolo recheado, czyli ciastko z nadzieniem 0,75 €, do tego serdeczna obsługa, poranna prasa, gratisowy internet i... w poranek, nawet deszczowy, chce się żyć.

Image

Można tu też zjeść podstawowe dania obiadowe, w tym portugalskiego „utopionego tosta” czyli francesinhę („utopiony tost” bo jest to tak naprawdę coś w rodzaju tosta z mięsną wkładką – kotletem, szynką i kiełbaską – „zatopionego” w pikantnym sosie piwnym).

Image

Dania w postaci zupy rybnej, bacalhau (dorsza) z ziemniakami i ryżem, bacalhau com natas (pyszna zapiekanka z dorsza ze śmietaną i ziemniakami) to w Porto wydatek rzędu 4 – 8 € i są to ceny, które w mniejszych miastach typu Aveiro czy Coimbra były raczej nieosiągalne (kilka euro wyższe).

Będąc w Porto nie sposób oczywiście pominąć tematu porto. Wizyta w dzielnicy Vila Nova de Gaia, czyli centrum porto-świata, to obowiązek każdego miłośnika tego trunku. Miejsce leżakowania i kupażowania porto, gdzie swoje (także pokazowe) piwnice ma ponad 50 firm produkujących to wzmacniane wino (godzinne zwiedzania połączone z degustacją 2 gatunków wina to wydatek od około 5 € w polecanej przez naszego gospodarza bodedze Calem, zwiedzanie w godzinach od 10 do 18.30).

Image

Butelkę „zwykłego” porto w sklepie lub markecie można dostać już od 4 € w górę (ogromny wybór porto jest w strefie bezcłowej portu lotniczego, gdzie pracownicy chętnie opowiedzą o winie i doradzą kupno trunku, ceny umiarkowane i ze wszystkich półek cenowych).

Aveiro

Image

Podróż z Porto do Aveiro (około 80 km) wygodnie, autostradą A1 trwała około godziny. Po dotarciu do centrum miasta w okolice Praca Humberto Delgado nastąpiła próba lokalizacji ulicy Rua Gustavo Ferreira Pinto Basto, nº 16, przy której miał znajdować się na hostel – Oc Salon Charm Hostel & Suites http://www.ocsalonhostel.com/pt/. Pytania o rzeczoną lokalizację wzbudzały wśród zapytanych ogólną konsternację, w końcu, w akcie desperacji, zajrzeliśmy do przypadkowo mijanej szkoły, gdzie po przedstawieniu problemu gronu pedagogicznemu, które w sile 4 belfrów prowadziło akurat zajęcia sportowe, kilkunastominutowej naradzie wyżej wymienionych, jeden z nauczycieli zabawił się w holownik i prywatnym samochodem „podholował” nas na miejsce (tu znowu dygresja, tym razem na temat Portugalczyków – ogromna serdeczność, gotowość do udzielania wskazówek [także w takich miejscach, jak stacja Trindade, gdzie pracownik ochrony zamienia się faktycznie w doradcę i pomocnika do spraw obsługi automatów biletowych, z którymi kłopoty miewają sami Portugalczycy] i absolutny brak uprzedzeń w zakresie komunikacji po hiszpańsku, którego ponoć nie lubią) . Wracając do Aveiro, centralna część miasta to plątanina jednokierunkowych uliczek, która przy pierwszym kontakcie może sprawić kłopoty.

Sam hostel to dwustuletnia, gustownie odrestaurowana, klimatyczna willa z kilkoma pokojami, bogato zdobioną jadalnią i kuchnią (można z niej korzystać w celu np. podgrzania posiłku dla dziecka). W cenie 55 € za dzień otrzymaliśmy przestronny pokój (o tej porze roku, na całe szczęście, z grzejnikiem elektrycznym!) z łazienką oraz (smaczne) śniadanie (świeże bułki, szynka, ser, bułki słodkie, 3 rodzaje dżemów, serek topiony, pyszna jajecznica z bekonem oraz ciasteczka, do tego kawa lub herbata i napój pomarańczowy) i przemiłą obsługę (po raz kolejny podkreślam wyjątkową serdeczność Portugalczyków, któregoś poranka, w hostelu, w trakcie rozmowy, napomknęliśmy słowem, że nasz syn, akurat następnego dnia, obchodzi swoje pierwsze urodziny, nazajutrz, po powrocie z wycieczki, czekał na niego sporych rozmiarów, pięknie zapakowany prezent :-).

Image

W związku z obejmującą centrum Aveiro strefą parkowania, kilka metrów od hostelu, znajduje się parking, w którym goście hostelu mogą za 5 € dziennie zostawić samochód. Wygodne rozwiązanie w przyzwoitej cenie. Tym bardziej, że kontrolerzy biletów parkingowych są w Aveiro wyjątkowo aktywni i widoczni.

Zwiedzanie

Aveiro miało być dla nas bazą wypadową do rekonesansu Środkowej Portugalii. Samo miasto, nazywane „Wenecją Portugalii” (od kanałów, które przecinają centrum miasta), jest dosyć przyjemne, przy czym obecny w przewodnikach i na widokówkach bardzo „apetyczny” rzut nabrzeża rzeki Ria de Aveiro z łodziami i kolorowymi kamieniczkami w tle w rzeczywistości prezentuje się mniej okazale i nie da się oczywiście porównać, zarówno pod względem długości kanałów jak również ich uroku, do włoskiego pierwowzoru.

Image


Image


Image

W mieście warto zobaczyć budowle sakralne, w tym kościół Igreja da Misericórdia,

Image

klasztor Convento de Jesus, barokowa katedrę Sé Catedral de Aveiro oraz zaglądnąć na Largo da Praca de Peixe w centrum Starego Miasta, gdzie mieści się targ rybny (Aveiro to w końcu miasto ryb i owoców morza). Tzw. danie dnia w znanej restauracji Mercado do Peixe, mieszczącej się w przeszklonym lokalu nad targiem, z widokiem na tenże oraz kanał, to wydatek 8 € (bez napojów). Ceny z karty dosyć wysokie.

45 minutowy rejs po rzece tzw. moliceiros de aveiro, czyli tutejszymi kolorowymi gondolami, kosztuje około 6 € za osobę.

Image

W odległości kilkunastu minut jazdy samochodem od centrum Aveiro położona jest malownicza i znana z kolorowych, „pasiastych” domków, wioska rybacka Costa Nova, funkcjonująca jako kurort od początków XVIII wieku. O tej porze roku pusta.

Image


Image


Podobnie jak piękna plaża, smagana wiatrem i potężnymi falami.

Image

Konsumpcja

Z tych samych powodów, co w Porto, ograniczyła się do miejscowych barków. Kanapki, tosty, zupa rybna, dorsz, sałatka z ośmiorniczek, pasteles de nata, kasztany (2 € za 10 sztuk) kawa galao – jak w Porto, z tym, że ceny, jak już pisałem wcześniej, odrobinę wyższe. No i tutejszy wynalazek i regionalny specjał – ovos moles – słodkość, która składa się z opłatka uformowanego w kształty owoców morza oraz nadzienia – utartego żółtka z cukrem. Wygląda mało spektakularnie, smakuje wyśmienicie i bardzo, bardzo słodko.

Image

W wersji prezentowej, pakowane w drewniane beczułki, ozdobione malowanymi ręcznie motywami marynistycznymi. Opakowanie 250 gramowe to koszt 5 € (w ozdobnym opakowaniu papierowym, bez beczułki).

Image

Aveiro – Fatima

Wybraliśmy drogę alternatywną, rezygnując przynajmniej w jedną stronę z wygodnej i pustej autostrady. Droga 109 przez Ilhavo, Vagos, Praia de Mira (kilkukilometrowy zjazd z trasy),

Image

Tocha, Figueira da Foz, Leiria to ponad 150 km, pokonane w niespełna 3 godziny. Spory ruch, zwłaszcza samochodów ciężarowych i tirów, liczne ronda, światła. W jedną stronę do zaakceptowania, żeby popatrzeć, jak wygląda Portugalia, ta mniej przewodnikowa. Natomiast podróż powrotna w większości autostradą.

Image


Image

Sama Fatima była w tym dniu (06.11) pustawa, co w przypadku osób szukających ciszy i skupienia jest bezwzględnie zaletą. Na terenie samego sanktuarium również tłumów brak. Remontowana jest obecnie bazylika, do zobaczenia są jedynie groby Franciszka, Hiacynty i Łucji. Poza tym, w tym dniu, w Capelinhi das Aparições (Kaplica Objawień) odprawione zostały dwie msze w języku polskim. Jedna przed południem, druga przez biskupa Henryka Tomasika z Radomia o 15.30.

Image


Image


Image

Wokół sanktuarium kwitnie pielgrzymkowy folklor – sklepiki pełne souvenirów, toczące zaciętą walkę z podrabianym koszulkami znanych klubów, armią figurek Maryi, Jezusa i innych świętych postaci we wszystkich możliwych rozmiarach i kolorach.

Image

Ponadto można w miarę smacznie zjeść, ceny również nie zabijają (zestaw: bezsmakowa, niestety, zupa, zapiekanka z ryby i makaronu, bacalhau com natas, kawa i ciastko to wydatek około 20 €).

Jeszcze słowa na temat pogody: 06 listopada aura była dla nas stosunkowo łaskawa, termometr po południu musnął 18 stopni, trochę wiało, natomiast w chwili wyjazdu z Fatimy na horyzoncie pojawiły się ołowiane chmury, które towarzyszyły nam do Aveiro. Aveiro przywitało nas deszczem.

Aveiro – Coimbra

Tym razem znowu rezygnacja z autostrad. Około 60 km, drogami N235 i N1, pokonujemy w niespełna godzinę. Na trasie warta odnotowania jest miejscowość Mealhada, słynąca z leitao – pieczonych prosiąt. Ilość prosiaków nadzianych na rożen, uśmiechających się zalotnie do przejezdnych nie pozwala przeoczyć miasteczka. W kontekście wielokrotnie podnoszonego argumentu, związanego ze składem naszej ekipy, nie skusiliśmy się na konsumpcję. W okolicy znajduje się ponadto kilka miejscowości uzdrowiskowych np. Luso (kojarzona z popularną w Portugalii marką wody mineralnej o tej samej nazwie).

Miasto zwiedzamy zbyt pobieżnie - pogoda :-(, jak na miejsce, które jest uznawane przez Portugalczyków za kolebkę ich państwowości (miejsce narodzin 6 królów, była stolica i siedziba najstarszego uniwersytetu). W krótkim okienku bez deszczu udaje nam się zobaczyć klasztor Santa Clara (po drugiej stronie rzeki Mondego), następnie, zdobywając dzielnie kolejne poziomy Górnego Miasta (na zmianę pchając lub dźwigając wózek z naszym jednorocznym synem – miasto w tej części średnio nadaje się na wypady z wózkiem) starą i nową katedrę (Se Velha i Se Nova) oraz rzeczony uniwersytet.

Image

Na Largo da Portagem próbujemy pastel de Santa Clara (kruchego ciasteczka posypanego cukrem pudrem z nadzieniem ze zmielonych migdałów – na mój gust forma znacznie przewyższa treść, cena za sztukę 1,30 €), popijając nasze ulubione galao (tu w cenie 1,10 €). Jeszcze kasztanki (jedynie 1€ za 10 sztuk),

Image

a później jest już tylko bardzo, bardzo mokro...

Image

Odbieramy naszego peugeota z podziemnego parkingu przy Praca do Comercio (postój kosztował nas 4,40 € za 4 godziny) i wracamy tę samą trasą do Aveiro.

Podsumowanie finansowe

Koszty dla 2 dorosłych i 1 dziecka
Bilety lotnicze: 266 €
Noclegi (z parkingiem i śniadaniem w Aveiro): 360 €
Samochód (z fotelikiem, nadajnikiem Via Verde oraz opłatami za autostrady): 91 €
Wyżywienie: około 200 €

Słowo na koniec

Porto, Porto... wrócimy...

Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

koociaczeek 27 listopada 2014 02:19 Odpowiedz
Super relacja. Zazdroszczę wyjazdu i zatopionego tosta. :P Pozdrawiam.
ewaolivka 27 listopada 2014 07:15 Odpowiedz
Ale zdjęcia! No jestem urzeczona! Co za ujęcia, co za jakość! Artysta! Dziękuję! Znam te miejsca, jestem zakochana w Portugalii, choć znam tylko trochę jej część północną. No i te ovos molos-pychota, niestety nie do dostania u nas, a ile w końcu można przywieźć :) I znów myślę nad podróżą w tamte strony... Jeszcze raz dziękuję za świetną relację ozdobioną pięknymi obrazami :)
washington 16 grudnia 2014 00:04 Odpowiedz
świetne zdjęcia!
azaza 31 grudnia 2014 11:40 Odpowiedz
Zdjęcia są prześliczne! :o
zxcvbnm 2 stycznia 2015 23:40 Odpowiedz
możesz zdradzić jaki aparat i obiektyw/y?
pajus 3 stycznia 2015 19:39 Odpowiedz
całkowita podstawa: Canon 1100 D ze stałoogniskowym obiektywem C 55mm/f1.8
juve 20 stycznia 2015 23:01 Odpowiedz
Również pochwalę zdjęcia!